Relaksacja z gongiem i misami tybetańskimi

Gong jest najbardziej wysublimowanym instrumentem dla jogina. Jest nie tylko instrumentem. Przypomina wyglądem słońce, którego światło jest lecznicze dla ciała i psychiki, lecz uzdrawiającą właściwością gongu jest dźwięk. Wibracje, które wydobywa, mają niezwykłą moc regenerowania systemu nerwowego i regulowania układu hormonalnego . Podczas głębokiej relaksacji, której towarzyszy, wyhamowuje strumień myśli, umysł uspokaja się, a ciało rozluźnia.

Dzieje się tak, ponieważ fala dźwiękowa wytwarzana przez gong ma całe spektrum częstotliwości, tak jakby zawierała w sobie całą orkiestrę instrumentów. To tzw. alikwoty, które słyszymy i infradźwięki oraz ultradźwięki niesłyszalne dla ludzkiego ucha. One pobudzają zakończenia nerwowe i organizm wchodzi w stan rezonansu z instrumentem.

Jest to działanie podobne do defragmentacji dysku twardego w komputerze, porządkuje nas wewnętrznie. Wibracje rozchodzące się w ciele, pobudzają krążenie płynów, jak drenaż limfatyczny, co ma działanie oczyszczające organizm z toksyn, usprawnia pracę gruczołów wydzielania wewnętrznego i przyspiesza regenerację tkanek. Korzyści z takiego masażu można odczuwać jeszcze kilka dni po relaksie.

Dźwięk gongu rezonuje z ciałem, płynami ustrojowymi np. cyrkulacją płynu mózgowo-rdzeniowego, z limfą, która nie ma w organizmie swojej pompy, a dźwięk gongu ją porusza, meridianami energii i dzięki temu wpływa również na sferę emocjonalną (na tarczy gongu możemy odzwierciedlić system czakr). Dlatego tak ważne jest rozluźnienie się podczas sesji, przyjęcie jak najbardziej komfortowej pozycji leżącej, okrycie się kocem, podłożenie niewielkiej poduszki pod głowę, a przede wszystkim poddanie się dźwiękowi i wibracji. Najważniejsze to nie spinać się i zaakceptować to co przyniesie sesja.

Od kilku lat sesje z gongami stały się bardzo popularne. A ja pamiętam moje pierwsze zetknięcie z gongiem na kursie nauczycielskim i wielkie WOW po relaksacji. I oczywiście od razu zapragnęłam grać na gongu. Po kursie nauczycielskim wzięłam udział w warsztatach przygotowujących do prowadzenia sesji w dźwiękach a także masaży dźwiękiem mis tybetańskich u Moniki i Kuby Koryckich i zamówiłam niewielki instrument (60 cm średnicy). Następne trzydniowe warsztaty odbyłam u Tomka Czartoryskiego i jego partnerki Abby.

O gongu można myśleć jak o słońcu – symbolizuje ducha i Źródło Życia. Jest jak subtelny świat. Centrum gongu reprezentuje element ognia i świadomość – to purusha, obszar wokół centrum reprezentuje umysł; jego moc kreacji – to prakasha, a zewnętrzna część tarczy gongu to manifestacja świadomości i projekcja kreatywnego umysłu w zewnętrznym świecie, jako przejawianie się w ciele i w ogóle w naturze – to prakriti.

Możemy myśleć o gongu jako portalu do subtelnego świata, gdzie nasze skończone ja, łączy się z nieskończonością istnienia i tajemnicą życia. Dlatego ważna jest zarówno intencja grającego na gongu, jak i to z czym przychodzisz na sesję. Warto przy pomocy mantry połączyć się z ze Złotym Łańcuchem Nauczycieli przekazujących światło wyższej świadomości, aby skontaktować się z nauczycielem w sobie – swoją wyższą istotą.

Relaksacja dla zapracowanych

relaksacja Być w harmonii

Niektóre osoby przychodzą na zajęcia jogi tylko dla relaksacji:-) Niektórzy jej najbardziej nie lubią lub nie dają sobie prawa do tego, żeby po prostu poleżeć i nic w tym czasie nie robić.

A ja? Kocham się relaksować:-) Czasem po trudnym dniu, to jedyna forma jogi, na którą mam ochotę. Jednak ćwiczenia są mi po prostu niezbędne do tego, żeby dobrze funkcjonować i dlatego objawieniem jakiś czas temu była dla mnie Metoda Feldenkraisa, która łączy relaks z delikatnym rozciąganiem. I nawet, jeśli ciało nie pozwala mi na większy wysiłek lub nawet lekką praktykę jogi, to ćwiczenia Feldenkraisa można robić zawsze.

O wpływie stresu na ciało i psychikę, działaniu współczulnego i przywspółczulnego systemu nerwowego napisano już tak wiele, że nie będę się mądrzyć. Każdy z nas od czasu do czasu doświadcza skutków stresu na sobie. Ważne, żeby w porę zauważyć, że potrzebujemy odpoczynku i dać go sobie chociażby klika minut.

Umiarkowane pobudzenie, czyli włączenie układu współczulnego, jest niezbędne do działania. Wywołuje je również pozycja ciała, dlatego do pełnego relaksu potrzebne jest położenie się, bo pozycja siedząca, poprzez nacisk na różne gruczoły wydzielania wewnętrznego, stymuluje nasz układ hormonalny do trybu aktywności. Dlatego nie sprawdza się np. próba pracy na leżąco;-) Organizm wtedy głupieje i nie wie, czy ma się mobilizować, czy relaksować.

Jeśli nie dajemy sobie prawa, do chociaż kilku minut, odprężenia w ciągu dnia, to w sytuacjach, gdy dłużej jesteśmy zestresowani, ciało jest tak napięte, że mięśnie, powięzi, nerwy, stawy przypominają zbroję. W takiej sytuacji łatwo o fizyczny uraz, nawet podczas praktyki jogi (co przetestowałam ostatnio na sobie).
W mijającym tygodniu, z tego powodu musiałam odpuścić sobie prowadzenie zajęć w Pracowni Mistrza. Wtorkowe poprowadziła za mnie Ania Błażejewska, czwartkowe odwołałam. W każdym razie podczas, gdy Ania mnie zastępowała, przeglądałam swoje filmy i zdjęcia z wakacji, bo jest to jeden z moich sposobów na to, żeby odwrócić uwagę, od problemów. Podczas ich oglądania wpadłam na pomysł zrobienia filmu z krótką relaksacją dla zapracowanych. Po raz kolejny stwierdziłam, że tylko w stanie odprężenia mogę być twórcza:-)
Poniżej film, w którym wykorzystałam utwór Bachan Kaur „Guru Ram Das lulleby” oraz tłumaczenie poematu Japji (27 pouri, czyli 27-mą część).